Pewnego razu na Radzie Ochrony Pracy, pojawił się pomysł żeby certyfikować jednostki szkolące, w celu zapewnienia lepszej jakości szkoleń. No cóż, ja osobiście w cuda to ja nie wierzę. Dziwię się, że takie zacne gremium usiłuje wprowadzić na wolnym rynku, kolejną formę certyfikacji. To się po prostu nie uda.

Potrzeba nam naprawdę realistycznego spojrzenia i egzekwowania od firm które poświadczają nieprawdę, konkretnych i dotkliwych sankcji. To w konsekwencji powinno doprowadzić do wyrzucania ich z rynku. Jeżeli chcemy coś certyfikować, to musimy mieć świadomość, że nie unikniemy krytyki, iż prowadzimy działania utrudniające prowadzenie działalności na wolnym rynku. Mamy autoryzowane stacje obsługi samochodów, gdzie się wbija te wszystkie stempelki i co? I nic. Każdy widzi co jeździ po polskich drogach. Jestem zwolennikiem uporządkowania i bardzo merytorycznego uregulowania tych zagadnień. Jasne ramy, z jasną odpowiedzialnością karną za naruszenie. Nie można tolerować, że ktoś wziął środki finansowe za źle wykonaną usługę, która często skutkuje nieszczęściem ludzkim. Mamy często dobre regulacje prawne, ale jesteśmy niekonsekwentni i z rożnych powodów nie egzekwujemy prawa.

Z mojej praktyki wynika, iż wielkim wysiłkiem dla pracodawców jest wdrożenie procedur związanych z certyfikacją. Natomiast pozostaje pytanie, czy Ci, którzy podjęli ten wysiłek odnoszą jakieś korzyści ekonomiczne z tego tytułu, poza uporządkowaniem procesów wewnętrznych? Moim zdaniem firmy, które posiadają stosowne certyfikaty związane z ochroną pracy powinny uzyskać prawo do niezbędnych ulg w podatkach.